piątek, 13 grudnia 2013

Ile możliwych omdleń...



Może zabrzmi to naiwnie, możecie mi nawet nie uwierzyć, ale ci uczniowie wciąż chodzą do tego teatru! Muszę sie przyznać, ze zaczynam być też nieco zazdrosna o to całe miejsce. Że niby jest lepsze ode mnie? Kiedyś woleli oglądać nagranych aktorów, wyświetlanych na mnie. Ale cóż, gdyby mnie tam zabrali, może też by mi się spodobało... kto wie?
"32 Omdlenia" Antoniego Czechowa to kolejna sztuka, przez którą zostałam zdradzona. Licealiści ponownie odwiedzili Teatr Rozrywki w Chorzowie, żeby podziwiać sobie na żywo Krystynę Jandę, Jerzego Stuhra, czy też Ignacego Gogolewskiego. Nie, żeby na mnie mogli oglądać za darmo Brada Pitta lub Morgana Freemana, ale niech już im będzie.
Kiedy wrócili, zepsułam się im na złość. Obrażona słuchałam, o czym była ta cała sztuka.
Składała się ona z trzech niepowiązanych ze sobą jednoaktówek. Wszystkie za to opowiadały o relacjach międzyludzkich. Akty przepełnione były humorem sytuacyjnym i karykaturalnymi postaciami. Były one realizacjami scenicznymi trzech opowiadań wspaniałego rosyjskiego literata: Niedźwiedź, Zaręczyny i Za kulisami.
Sztuka podobała się wszystkim uczniom, komedia to zawsze idealna pozycja dla młodego człowieka.
Już im wybaczyłam, są w końcu młodzi, muszą sami zdecydować czy wolą mnie czy też teatr. jeśli wybiorą te drugie, już się chyba nie obrażę. Może to i nawet lepszy wybór?

SZTUKA BEZ PRZYNUDZANIA



Posada tablicy w auli naszej szkoły jest bardzo zaszczytna. Wiele widzę, wiele wiem. Czasem nawet biorę udział w akademiach i spektaklach, co należy do szczególnie przyjemnych zajęć. Dzięki temu wiem też, jak wygląda proces tworzenia akademii i spektaklu. W tej notce chciałbym skupić się na przedstawieniach historycznych.
Ostatnimi czasy proces ich tworzenia uległ zmianie. Jak wiadomo bowiem od lat za spektakle odpowiedzialna była Pani Monika Czaja oraz Pan Marek Dykier – nauczyciele historii. Jednak ostatnimi laty zaangażowanie uczniów ułatwiało im sprawę. Choćby sam scenariusz. Ostatnie trzy scenariusze do przedstawień historycznych napisał Mateusz Viru Barczyk, mówią, że to korzystne. W tym roku na 11 listopada uczniowie zostali zaskoczeni, gdyż autorem scenariusza okazał się być młodszy brat scenarzysty poprzednich przedstawień – Maciej Barczyk.
Scenariusz różnił się od tych wcześniejszych tym, iż nie skupiał się na samym dniu niepodległości, a na Polsce, patriotyzmie oraz amerykanizacji. Główne role zagrał znany już z poprzednich lat niezrównany duet – Kamil Sewera i Olek Walkowicz. Nie mogło też zabraknąć postaci historycznych, takich jak Lech Wałęsa (w tej roli jak zwykle kontrowersyjny Szymon Grodski)  czy Caryca Katarzyna II (po raz pierwszy grana przez kobietę – Zuzannę Lelek). Nie mogę też nie wspomnieć o wspaniałym chórku, w którego skład wchodzą Zuzanna Lelek, Kinga Glagla, Paulina Walkowicz oraz Mary Lubomska. Olek Walkowicz także nie omieszkał popisać się swym śpiewem.
Mnie się podobało, bo momentami było kontrowersyjnie, a jak wiadomo kontrowersja budzi ludzką (a także i moją) ciekawość. W dodatku zdecydowanie nie było przynudzania. Z przedstawienia na przedstawienie aktorzy są coraz lepsi. Aż się łezka w oku kręci, gdy widzę jak robią się coraz starsi i dojrzalsi.
Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że w tym właśnie składzie zostanie zrobione jeszcze niejedno przedstawienie.

Teatr nasz widzę



Tuż przed ósmą, jak zwykle, uczniowie weszli do klasy. Coś jednak wyróżniało się w ich zachowaniu. Oprócz tematów, które słyszę od poniedziałku do piątku, pojawił się jakiś nowy. „Dawno się tak nie uśmiałem” - rzucił jeden z uczniów, szperając w torbie. "Małaszyński jest taaaki przystojny..." - rozmarzyła się głośno jego koleżanka. Po chwili wszystko stało się dla mnie jasne. Historia od początku wygląda mniej-więcej tak:
Pewnego dnia pan Janusz Woźniak zaproponował uczniom wyjście do teatru na spektakl pod tytułem "Ślub doskonały". Przedstawienie zapowiadało się na całkiem ciekawe, a i gwiazdorska obsada zachęcała do zapoznania się ze sztuką.
29 października 2013 roku wychowankowie polskiego i międzynarodowego liceum opuścili mnie i wybrali się prosto do Teatru Rozrywki w Chorzowie. Z tego, co wiem, „Ślub doskonały” od pierwszej sceny wciąga i nie odpuszcza aż do samego finału.
Sztuka opowiada historię przyszłego męża. W przeddzień ślubu popełnił błąd, który odkryty przez wybrankę głównego bohatera z pewnością przekreśliłby ich związek na zawsze. Mąż, wraz z przyjacielem, starając się ukryć ten fakt, wpadają w wir pomyłek i nieporozumień, które sprawiają, że fabuła jest zakręcona, pędzi w szalonym tempie i nie sposób się od niej oderwać. Mają w tym udział oczywiście również aktorzy, którzy musieli nadążyć za biegiem wydarzeń i wybrnęli z tego bez zastrzeżeń.
Bardzo się cieszę, że liceum angażuje się w tego typu akcje. Dziś nie każdy młody człowiek wie, że w teatrze nie tylko da się spać, ale również świetnie się bawić, a nawet coś ze sztuki wynieść.

I znowu jak co roku Maraton…



Pewnego dnia, jak zwykle zobaczyłam uczniów powoli napływających do klasy. Ten dzień jednak czymś różnił się od innych lekcji. Nauczyciel coś na mnie wyświetlił, uczniowie najpierw go wysłuchali i kiedy tylko skończył, zabrali się do pisania.
Na początku miałam wrażenie, że robią to na czas. Szybko jednak stwierdziłam, że zdecydowanie stoi za tym jakaś większa idea. Kolejne kartki, prawda, były zapełniane tekstem jedna po drugiej, aczkolwiek każda była starannie składana i wkładana do adresowanej koperty. Właśnie, koperty! Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, co się działo w klasie.
Kiedy listy zostaną zebrane i wysłane w świat, nie będą tylko kupą makulatury. Będą one dobrem, małym, ale ważnym gestem pomocy wobec tych, którzy nie uświadczyli sprawiedliwości na tym świecie. Litery, oprócz treści, niosą też ze sobą nadzieję i są narzędziem do walki o równość i sprawiedliwość.
A to wszystko dzięki Amnesty International. Jest to organizacja, która bada i publikuje informacje na temat nieprzestrzegania praw człowieka, oraz stara się o pomoc ludziom już poszkodowanych. Nie są to puste słowa. Wielu zostało już uratowanych dzięki Naszym listom. W tym roku uczniowie pomagali między innymi ludziom i organizacjom z Ukrainy, czy też z Hondurasu. Oprócz tego, że jest to dla Nas bezinteresowna pomoc innym krajom, która oprócz satysfakcji i świadomości dobrego uczynku nie da bezpośrednich korzyści, możemy śmiało powiedzieć, że robimy też coś dla siebie, ponieważ w tym roku listy były też pisane w sprawie dotyczącej Polski.
Szkoda, że jestem tylko tablicą i nie mogę pisać listów. Chociaż nie mam się tak źle. Mogę przecież podziwiać, jak młodzież uświadamia sobie, że pomaganie innym nie musi być takie trudne. Chyba już to zrozumieli, skoro z roku na rok listów jest coraz więcej.