czwartek, 4 kwietnia 2013

Poświąteczne wspomnienia

Wrócili. A tak dobrze mi się spało. Kilka dni ciszy i spokoju. Nawet pan portier, który zawsze odwiedza mnie po lekcjach, tym razem do mnie nie zajrzał. Trudno się dziwić, pewnie jak cała reszta świętował w domu. Wszyscy świętowali, a ja miałam wreszcie czas dla siebie – a możecie wierzyć mi na słowo, miałam co robić. Materiału ostatnio było sporo, więc święta spędziłam na wkuwaniu. No bo jak to tak? Przyjdzie później taki Antek do tablicy, jeszcze nawet dobrze do niego nie dochodzi, że jest w szkole, zaspany niczym niedźwiedź, który budzi się w kwietniu i myśli, że to środek zimy, i on ma niby dobrze rozwiązywać jakieś matematyczne równania? Sinusy, cosinusy… Ach! Samej już wszystko mi się plącze. Ale nie mam serca, przecież muszę mu jakoś pomóc, szepnąć coś do ucha. Sami widzicie. No ale jak już wydawało mi się, że wszystko wiem, byłam tak zmęczona, że nawet nie pamiętam jak zasnęłam. Mój błogi sen trwał i trwał… Aż do dzisiaj. Ósma rano i się zaczęło. Z czego oni się tak cieszą? Aż tak się za mną stęsknili?

Cały dzień zleciał i nawet nie miałam zbyt dużo roboty, nauczyciele też jakby jacyś zaspani. Tylko raz jedna pani nauczycielka Urszula poprosiła Mateusza, żeby rozwiązał jakieś zadanie. A już myślałam, że chociaż jeszcze jeden dzień będę czysta, ale nie, cała praca pani sprzątaczki, która tak dokładnie umyła mnie przed świętami, poszła na marne. No nic – myślę sobie – pewnie jak skończy się ostatnia lekcja, to ktoś się zlituje i zmaże ze mnie ten biały pył.

Koniec ostatniej lekcji nadszedł, wszyscy opuścili klasę. Wszyscy oprócz Mateusza i Julii. Usiedli w trzeciej ławce i zaczęli o czymś dyskutować. Na szczęście wkoło była cisza i udało mi się podsłuchać ich rozmowę. Wytężam uszy i… Nie uwierzycie! Na wspomnienia się im zebrało! 
- Ja to pamiętam przemowę pana Andre Chmielewskiego. Mówił wtedy dostojnie, starannie dobierając słowa: ,,Chcąc uczyć się w IB, będziecie musieli pracować ciężej niż kiedykolwiek’’. Nie wiem czy pan Andre ma pojęcie, ile osób w tamtym momencie zdemotywował, ale teraz wiem, że tylko tych, którzy niewiele chcieli osiągnąć. Mnie jednak zachęcił. Kierowałem się nie tylko opinią nauczycieli, ale także rozmawiałem z uczniami Liceum. I to właśnie dzięki temu zdecydowałem się dołączyć do ich społeczności. A ty? Jak tu trafiłaś? – zapytał i spojrzał na Julię.
- Zanim trafiłam do naszego liceum, przebrnęłam przez publiczną podstawówkę – bo blisko domu; prywatne, katolickie gimnazjum – bo dobre wychowanie i wartości; oraz publiczne, dobrze znane liceum – bo elitarne. Jak się jednak okazało, tylko drugi z moich wyborów był właściwy. Przebrzmiała chwała i opinia laików nie były zbyt właściwymi drogowskazami. Pod koniec zeszłego roku, gdy pewnego poranka (przed sprawdzianem z historii poprzedzonym długą i nieefektywną nauką) postanowiłam zmienić szkołę, moje plany na przyszłość były nadal nieusystematyzowane, lecz jedno wiedziałam na pewno: Cokolwiek, byle nie tutaj. Dlaczego? Bo szukam nauczyciela, który mi podpowie i wskaże możliwości, nie ograniczając się do dyktowania regułek do zeszytu. Bo chcę się rozwijać w różnych kierunkach równocześnie; nie musieć przynależeć do biol-chemów, mat-fizów, ani hist-wosów. Bo nie lubię ludzi nijakich, którzy swoją (słabą) ironią maskują własne braki. Bo mam zamiar być dobra w tym, co lubię i tylko z tym związać swoje życie. Bo chcę, żeby moja definicja przyszłości była ograniczona jedynie czasem, niekoniecznie zdrowym rozsądkiem i moim na nią planem – odpowiedziała z uniesioną głową. Nie wiem co myśleć o minie Mateusza w tym momencie, ale wydaje mi się, że zaimponowała mu tymi słowami.
- Wiesz co, chyba muszę pomału lecieć do domu, obiecałam Kaśce, że pomogę jej wybrać sukienkę na ślub siostry – Julia spojrzała na zegarek i zrobiła wielkie oczy. – Widzimy się jutro! – dodała, wybiegając z klasy. 

Mateusz wyszedł tuż za nią. Ach… Moje kochane dzieciaczki, też się cieszę, że tu przyszliście. Dzieciaczki? Uff, dobrze, że tego nie słyszeli. Ale chwila. Halo! Czekajcie! Kto mnie wyczyści?!

Tablica klasowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz