Wrócili. A tak dobrze mi się spało.
Kilka dni ciszy i spokoju. Nawet pan portier, który zawsze odwiedza
mnie po lekcjach, tym razem do mnie nie zajrzał. Trudno się dziwić,
pewnie jak cała reszta świętował w domu. Wszyscy świętowali, a
ja miałam wreszcie czas dla siebie – a możecie wierzyć mi na
słowo, miałam co robić. Materiału ostatnio było sporo, więc
święta spędziłam na wkuwaniu. No bo jak to tak? Przyjdzie później
taki Antek do tablicy, jeszcze nawet dobrze do niego nie dochodzi, że
jest w szkole, zaspany niczym niedźwiedź, który budzi się w
kwietniu i myśli, że to środek zimy, i on ma niby dobrze
rozwiązywać jakieś matematyczne równania? Sinusy, cosinusy…
Ach! Samej już wszystko mi się plącze. Ale nie mam serca, przecież
muszę mu jakoś pomóc, szepnąć coś do ucha. Sami widzicie. No
ale jak już wydawało mi się, że wszystko wiem, byłam tak
zmęczona, że nawet nie pamiętam jak zasnęłam. Mój błogi sen
trwał i trwał… Aż do dzisiaj. Ósma rano i się zaczęło. Z
czego oni się tak cieszą? Aż tak się za mną stęsknili?
Cały dzień zleciał i nawet nie
miałam zbyt dużo roboty, nauczyciele też jakby jacyś zaspani.
Tylko raz jedna pani nauczycielka Urszula poprosiła Mateusza, żeby
rozwiązał jakieś zadanie. A już myślałam, że chociaż jeszcze
jeden dzień będę czysta, ale nie, cała praca pani sprzątaczki,
która tak dokładnie umyła mnie przed świętami, poszła na marne.
No nic – myślę sobie – pewnie jak skończy się ostatnia
lekcja, to ktoś się zlituje i zmaże ze mnie ten biały pył.
Koniec ostatniej lekcji nadszedł, wszyscy opuścili klasę. Wszyscy
oprócz Mateusza i Julii. Usiedli w trzeciej ławce i zaczęli o
czymś dyskutować. Na szczęście wkoło była cisza i udało mi się
podsłuchać ich rozmowę. Wytężam uszy i… Nie uwierzycie! Na
wspomnienia się im zebrało!
- Ja to pamiętam przemowę pana
Andre Chmielewskiego. Mówił wtedy
dostojnie, starannie dobierając słowa: ,,Chcąc uczyć się w IB,
będziecie musieli pracować ciężej niż kiedykolwiek’’. Nie
wiem czy pan Andre ma pojęcie, ile osób w tamtym momencie
zdemotywował, ale teraz wiem, że tylko tych, którzy niewiele
chcieli osiągnąć. Mnie jednak zachęcił. Kierowałem się nie
tylko opinią nauczycieli, ale także rozmawiałem z uczniami Liceum.
I to właśnie dzięki temu zdecydowałem się dołączyć do ich
społeczności. A ty? Jak tu trafiłaś? – zapytał i
spojrzał na Julię.
- Zanim
trafiłam do naszego liceum, przebrnęłam przez publiczną
podstawówkę – bo blisko domu; prywatne, katolickie gimnazjum –
bo dobre wychowanie i wartości; oraz publiczne, dobrze znane liceum
– bo elitarne. Jak się jednak okazało, tylko drugi z moich
wyborów był właściwy. Przebrzmiała chwała i opinia laików nie
były zbyt właściwymi drogowskazami. Pod koniec zeszłego roku, gdy
pewnego poranka (przed sprawdzianem z historii poprzedzonym długą i
nieefektywną nauką) postanowiłam zmienić szkołę, moje plany na
przyszłość były nadal nieusystematyzowane, lecz jedno wiedziałam
na pewno: Cokolwiek, byle nie tutaj. Dlaczego? Bo szukam nauczyciela,
który mi podpowie i wskaże możliwości, nie ograniczając się do
dyktowania regułek do zeszytu. Bo chcę się rozwijać w różnych
kierunkach równocześnie; nie musieć przynależeć do biol-chemów,
mat-fizów, ani hist-wosów. Bo nie lubię ludzi nijakich, którzy
swoją (słabą) ironią maskują własne braki. Bo mam zamiar być
dobra w tym, co lubię i tylko z tym związać swoje życie. Bo chcę,
żeby moja definicja przyszłości była ograniczona jedynie czasem,
niekoniecznie zdrowym rozsądkiem i moim na nią planem –
odpowiedziała z uniesioną głową. Nie wiem co myśleć o minie
Mateusza w tym momencie, ale wydaje mi się, że zaimponowała mu
tymi słowami.
-
Wiesz co, chyba muszę pomału lecieć do domu, obiecałam Kaśce, że
pomogę jej wybrać sukienkę na ślub siostry – Julia spojrzała
na zegarek i zrobiła wielkie oczy. – Widzimy się jutro! –
dodała, wybiegając z klasy.
Mateusz wyszedł tuż za nią. Ach…
Moje kochane dzieciaczki, też się cieszę, że tu przyszliście.
Dzieciaczki? Uff, dobrze, że tego nie słyszeli. Ale chwila. Halo!
Czekajcie! Kto mnie wyczyści?!
Tablica klasowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz